sobota, 29 grudnia 2012

tym bardziej...

im więcej o tym myślę, tym bardziej potęguje w sobie uczucie...
i coraz bardziej utwierdzam się w tym, jak bardzo byśmy do siebie pasowali...
ale nie pozwoliłeś Nam nawet zaistnieć...
w marzeniach już nawet przyszykowałam miejsce w naszym domu... na Twoje gitary...
Your little kingdom...
pamiętam jakby ta noc była wczoraj...
nie, nie mam pretensji.
po prostu jestem zbyt uczuciowa, mialam zbyt wielkie nadzieje i marzenia...
i gdzieś tam w cichości serca...proszę Boga, by dał Nam drugą szansę...

czwartek, 22 listopada 2012

  chaotycznie zebrane myśli... nie mam sił na nic więcej.


Czy dwie osoby o różnych(?) charakterach mogą myśleć to samo, mieć takie same poglądy, dodawać te same linki w tym samym czasie? Mogą. Dziwne to wszystko... :/
Dlaczego milczenie czasami potrafi ranić bardziej niż słowa? ;(

W pewnym sensie nabrałam nowych kolorów. Teraz trzeba tylko czekać, żeby uczucia nabrały barw. Tylko to może potrwać. Czasami się zastanawiam, gdzie popełniłam błąd? Przecież miało być inaczej!!! miał być poemat...


Słowo DZIĘKUJĘ też potrafi zabić.
wystarczy że jest nieodpowiednio napisane...
to mimo wszystko boli :(

Twoje posty wcale nie są dwuznaczne.
Nie lubię jak ktoś zaczyna grać moimi zasadami.

-jak masz na imię?
-Ala
-a ja X ale pewnie już to zdążyłaś przeczytać

nie, że się już Tobie przedstawiałam miesiąc wcześniej. nie pamiętasz czy udawałeś?



czytając studenci filologii chyba nadrabiają średnią krajową za wszystkich Polaków :)
nie nadążam do biblioteki chodzić.

 i teraz 1,2,3 czy 4? mam ogarnąć i wybrać? przeprowadzić konkurs, ranking? w pewien sposób bierzecie w nim udział. tylko pamiętać: a)mam swoje zasady b)wymagania też mam.

free smiles :)akcja w pełni udana :D reakcje ludzi ciekawe, jedni byli zdziwieni o co chodzi, inni się uśmiechali po dostaniu buźki a jeszcze inni jakby mogli to by zabili 

 ______________________________________________________________________________
Twój wczorajszy post był mocno nie na miejscu
sorry bardzo, ale nawet nie wypowiem się jak się poczułam. tylko powiem, że drugi raz tak samo.

musiałam uzyć formy kontrataku, której nie lubię, a którą ostatnio przyszło mi często stosować.
zadziałało po 5 minutach dodania mojego postu.
kto tu kogo zranił ja się pytam. że niby mam do Ciebie żal? nie nazwałabym tak tego. powinnam mieć, ale nie mam. tylko dalej nie mogę pojąć jak mogłeś w ciągu 1 dnia zmienić swoje myślenie i przede wszystkim uczucia. co z tego, że wybaczyłam? rysa na sercu została. a to jak ja się zachowałam jest wynikiem Twojego zachowania...takie równanie matematyczne. nie ja tu jestem ścisłowcem to powinieneś wiedzieć.

nie wiem czy ta rozmowa coś wniosła, we mnie chyba jeszcze wszystko pogorszyła. minie jeszcze trochę czasu i pogodzę się z tym, że nic z tego nie będzie. tylko błagam nie olewajmy się. tak baaardzo tego nie lubię. ale jak to zawsze mówię, jeszcze będziesz mnie przepraszać. na jedno przepraszam czekałam ponad rok. opłacało się.

sobota, 10 listopada 2012

poemat

...mogliśmy wspólnie napisać
poemat naszego życia
ja dobrałabym słowa
Ty byś stworzył melodię....



tyle w temacie.
nie odnajduje siebie.

sobota, 3 listopada 2012

Muszę coś napisać, bo już nie mogę tego w sobie dusić.
Tylko nie wiem jak ubrać to w słowa. Do tej pory nie potrafię tego zrozumieć... może jak zwykle za dużo sobie zaplanowałam, a może jest w tym jakiś głębszy sens, na którego odkrycie muszę poczekać?

miało już nie być chaotycznych postów, a ten jeszcze większy chaos niesie, niczym ze starożytnego dramatu, było nawet podejrzenie intrygi... z tą różnicą, że nie ma tu ironii losu i nikt nikogo nie zabił,
choć rany pozostały gdzieś tam w sercu to i tak czekam z nadzieją.... choć to prawie nierealne, że coś się zmieni...
ale ja jestem zbyt uczuciowa... i będę pamiętać, dopóki mi nie przejdzie
tylko, że tym razem chyba zaszło za daleko i potrwa długo....
i tak wybaczyłam
lecz liczę na to, że może jednak coś jeszcze zapłonie...
jak przeżyję po czwartku to chyba zniosę już wszystko


świeczki czekają...

wtorek, 23 października 2012

i nie ma stabilizacji...
nie rozumiem Bożego działania...
najpierw dostajesz super ekstra prezent z nieba
a po niecałych 24 h BUM  i wszystko ucieka...
dlaczego pytam, nie rozumiem jaki to ma sens...

piątek, 12 października 2012

Wrocławskie przygody

Trochę przerwy z pisanie było, przez papierkową robotę na studiach, ale już nadrabiam :)
Egzaminy wszystkie do przodu, mogę już sobie śmigać po ulicach, jak tata użyczy mi samochodu, a angielski mam od semestru letniego.

    Tyle co się przez ostatnie 2 tygodnie naczekałam w kolejkach to chyba nigdy tak nie miałam...jak nie do dziekanatu, to ksero, to w sklepie, i mega kolejki po urbancard, na szczęście mam to za sobą. Tylko tramwaje mnie nie lubią i mi uciekają albo w ogóle nie przyjeżdżają... i zamek w drzwiach robi mi numery i się zacina i nie chciał mnie wypuścić na pierwsze wykłady. Wykłady...są ciekawe, poza tymi z poetyki, po pan jest nie do ludzi, że tak go określę, bo przecież wiecie, że  "w świecie realnym Miś Uszatek nie istnieje" ;( a dom Ślimaka stał na pagórku a poeta może opisywać rogatą sarnę i jeszcze "Oho! To jest LEW! Ale on mi nic nie zrobi .Mogę się czuć bezpiecznie...", przeraża mnie trochę gramatyka opisowa, ale jakoś to przeżyję.

   W zeszłym tygodniu był KONCERT! <3 tak długo oczekiwany, było suuuper D: mega moc, musiałam uważać, żeby nie wciągnęli mnie w pogo :P w tym momencie muszę wrócić do nadziei z poprzedniego postu... trochę zagasła... nie takie były moje wyobrażenia...ale widocznie ma to jakiś dalszy sens lecz teraz tego nie rozumiem... i zostałam "przymuszona" do przyjścia do duszpasterstwa i nie miałam wyjścia :P

   Pojechałam we wtorek, oczywiście nie obyło się bez przygód, uciekły mi wszystkie możliwe tramwaje i ponad pół trasy musiałam pokonać pieszo... przez co spóźniłam się na Eucharystię, ale i tak była wspaniała. Po Mszy było spotkanie ogólnoduszpasterskie, takie by się zapoznać, dowiedzieć o co chodzi... nikogo tam nie znałam, ale zostałam przyjęta bardzo ciepło, poczułam się jak na oazie, poznałam nowych, wspaniałych ludzi, którzy zachęcali mnie do różnych grup a najbardziej do muzycznej (dlaczego nie wiem :P). I widziałam na żywo Baranka Bialego :P. A w środę była Msza na rozpoczęcie roku akademickiego w kościele na Piasku. Uroczysta, z kardynałem, wszystko pięknie, tylko przykro, że przyszło tak mało młodzieży.

   Jutro jadę no Zielonej Góry na kongres Nowej Ewangelizacji, na pewno będzie to wartościowy czas, taki dobry początek Roku Wiary :)



ps relacja z łóżka obok, ściany obok i kuchni czyli mieszkania innym razem :P



niedziela, 23 września 2012

Dzieci

Dzisiaj napiszę trochę inaczej, a właściwie to dwuczęściowo.

Jestem od piątku oczarowana modlitwą dzieci. W piątek przed Mszą, przed ołtarzem uklękła mała dziewczynka, zrobiła Znak Krzyża i zaczęła modlić się modlitwą "Aniele Boży" tyle, ile pamiętała, potem uczyniła Znak Krzyża i odeszła. To było takie piękne, przez cały czas modlitwy była taka uśmiechnięta :). A w sobotę z Igą prowadziłam Dzieci Boże (jaki stres :P) i spytałyśmy je, jaki jest Pan Bóg, a one, bez zastanowienia powiedziały, że jest dobry i kochający. Chyba powinniśmy uczyć się od dzieci takiej spontaniczności i innego patrzenia na świat.

______________________________________________________________________

Jedna wielka niewiadoma... jeden egzamin, drugi, trzeci...
a potem czeka mnie wielkie sprzątanie i belgijski na Rynku wrocławskim <3
i co by się nie zgubić w tym wielkim mieście...
i nadzieja na wspólny koncert... może się uda...
póki co żyję marzeniami... boję się uczynić pierwszy krok, nie umiem...

sobota, 15 września 2012

niepewność...

Trochę dziwnie...
Nie mogę się przyzwyczaić...
Środa minęła pełna zaskoczeń - pozytywnych :P - chciałam tylko przypomnieć, że to był roczek xD i nie jestem staruchem-odegram się za to przy najbliższej okazji :PP
i jeśli się spodziewacie gości a w domofonie usłyszycie "ziemniaki" to pewnie Tomek
uwielbiam, kiedy robicie mi niespodzianki, a szukanie karteczek było genialne :D
tydzień tak mi przemknął, że nawet nie wiem kiedy, a tu trzeba się zacząć uczyć teorii i ang powtórzyć co by dobrze na teście wypaść i mieć mniej semestrów lektoratu...
i trzeba się powoli pakować i ogarnąć co będę potrzebować, przestudiować mapę cobym się nie zgubiła i umówić się na koncert 4 października z Nimi :D (już się nie mogę doczekać :P)
nie wiem co mnie czeka w najbliższych tygodniach, wiem tylko, że dużo zmian, nie ukrywam, trochę się boję, nie lubię takiej niewiedzy i czekania...
wiem, że nie jestem z tym sama, ale jednak ciężko...

A tak żeby nie było pesymistycznie na koniec to wczorajsza oaza bardzo mi się podobała, dawno nie było tak fajnie :D jutro festyn więc będę malować dzieciom buzie :P
Stęskniłam się za KODOwiczami ;** <3 może zobaczymi się na Kongresie w ZG
tyle na dziś

niedziela, 9 września 2012

...

 Mała refleksja z dziś...


-a gdzie masz...?
<cisza, po chwili>
-a może Ojciec nie pytać...?
-no nie mów, że...?
-tak...
-długo już?
-tydzień...
-świeża sprawa...
-najlepszej jest to, że na rekolekcjach...
-to Opatrzność Boża ;)

sobota, 8 września 2012

KODA


Nie wiem jak zacząć, jak opisać to, co się wydarzyło w moim życiu w ciągu 10 dni... Pojechałam na KODA do Rokitna, czyli na Kurs Oazowy Dla Animatorów. Myślałam, że będzie podobnie jak na Szkole Animatora, konferencje na temat ruchu  i prowadzenia grupy i tyle. Ale się pomyliłam, KODA to coś więcej, to nauka pracy animatorskiej, treści na temat ruchu, bloki psychologiczne, poznawanie siebie, już wiem jak odpowiedzieć na pytanie o to, kim jestem i co zrobić, aby być lubianym przez ludzi, poznałam różne metody prowadzenia grupy i wymieniałam doświadczenia z innymi uczestnikami. Tworzyliśmy wspaniałą wspólnotę. Oprócz części wykładowej ważnym elementem była modlitwa i przeżycia duchowe. Pod tym względem rekolekcje dały mi chyba nawet więcej niż oaza wakacyjna...
Nie wiem jakimi słowami mam to opisać, było tak wiele wspaniałych rzeczy… Każdego dnia mieliśmy Apel w Bazylice przed obrazem Matki Bożej Cierpliwie Słuchającej…Słucha Matka Boża i to bardzo, choć każdego dnia płynęło w tym czasie wiele łez... Codzienna modlitwa wspólnotowa Liturgią Godzin i Namiot Spotkania były czasem poznania jeszcze bardziej Pisma Świętego i założeń Ruchu. Przez wszystkie dni zastanawialiśmy się jaki powinien być dobry animator, uczyliśmy się prowadzić spotkania i organizować poszczególne punkty dnia (łącznie z grafikiem zmywania, który każdego dnia był inny :P ). Każda Eucharystia była dla mnie prawdziwym spotkaniem z Bogiem i wyjątkowym czasem.  Momentami jakie na pewno zapamiętam były modlitwy wstawiennicze i ostatnie nieszpory. Nigdy nie zapomnę spowiedzi, która była rozmową Jezusem, ale przede wszystkim stała się drogowskazem mojego życia i przemian jakie po niej nastąpiły… (już nie wspomnę, że miałam zamiar nie iść do spowiedzi), w  tym miejscu pragnę podziękować ks.Ryszardowi... dokładnie takich słów potrzebowałam wtedy usłyszeć, czasem potrzeba ostrych słów prosto z mostu…chyba te słowa były mi nawet bardziej potrzebne niż odpuszczenie grzechów… I ostatni aspekt, czyli sobotnie nieszpory, długie kazanie przerwane przez uczestników jednoznacznym Amen xD i modlitwa końcowa, chłopaków nad dziewczynami i dziewczyn nad chłopakami… coś niesamowitego kiedy widzisz jak tyle ludzi i kapłani w jednym momencie modlą się nad tobą, a później 3 minuty na przejście do bazyliki na Apel…

Nie potrafię wymienić osób, którym powinnam za ten czas podziękować, najpierw dziękuję Bogu, za to, że po raz kolejny mogłam doświadczyć Jego wspaniałej Miłości. Dziękuję za każde słowo, rozmowy, chwile spędzone na modlitwie i na rozmowach, za każdy uśmiech i okazaną dobroć dziękuję, wszystkim i każdemu z osobna, zapewniając Was o modlitwie.


A tak na marginesie to:
-niedzielne obiady muszą być rodzinne :P
- dowiedziałam się, że mam malutkie rączki
- i że musiałam pójść rok szybciej do szkoły bo nie wyglądam na swój wiek xD – to mnie rozwaliło najbardziej :P
- „pobłogosław Panie te ptaki kury i kurczaki”
-„na rekolekcjach ma być dyscyplina bo was k…. rozniosę”




poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Wakacyjne refleksje :)


Byłam najpierw w wiecznym mieście Krakowie zwiedzałam, zwiedzałam i jeszcze raz zwiedzałam…i wpajałam w siebie klimat wspaniałego miasta, miasta, które ma duszę przenikniętą historią, muzyką, sztuką, wspomnieniami… Najwspanialszym momentem było to, że mogłam obejrzeć obraz Leonarda da Vinci „Dama z łasiczką” stałam przed obrazem i nie mogłam się napatrzeć… świadomość tego, że dzieło wyszło spod ręki tak wielkiego humanisty i mistrza, a ja je oglądałam, teraz, ponad 5 wieków później. I jeszcze taka refleksja krakowska, idziesz sobie w Krakowie uliczką, nawet najmniejszą a tu nagle kościół :P

Teraz trochę o Bieszczadach…  Jak to mówił chyba Adam Ziemianin: „Bieszczady, warto było tu przyjechać, spotkania z poezją…” i nie mylił się, warto przyjechać w Bieszczady. To zupełnie inny świat, lecz piękny. Ktoś mógłby spytać czy istnieje tu cywilizacja? Odpowiadam, tak istnieje, ludzie mają telefony, działa internet, a wiejskie drogi są często dużo lepsze od tych w innych częściach Polski. Tak wiele się nasłuchałam piosenek o Bieszczadach, miałam pewne wyobrażenia, lecz to co zobaczyłam przerosło moje oczekiwania,  nie spotkałam wprawdzie słynnych bieszczadzkich Aniołów, ale przyroda bieszczadzka jest małą namiastką raju, jak to powiedział Ojciec podczas jednej ze Mszy, na której byłam, że w Bieszczadach najlepiej modlą się świerszcze… coś w tym jest… tajemniczość przyrody, taki zaczarowany świat pełen różnorodnych odcieni i kształtów, każde drzewo, każdy szczyt jest inny, wspólnie tworzą przepiękną całość… zaraziły mnie Bieszczady miłością do siebie i jestem pewna, że kiedyś tam wrócę… Żal mi tylko tamtejszych cerkwi, które zostały zniszczone, większość podczas wojny, a niektóre kilka lat temu. To smutne, że ktoś niszczy tak wielkie dziedzictwo kulturowe… CDN.

niedziela, 12 sierpnia 2012

Tylmanowa :)


Wróciłam z Tylmanowej z 3*  było to wspaniałe przeżycie. Cudowni ludzie, poznawanie Żywego Kościoła, żywotów świętych, zagłębianie się w Liturgię Godzin J i mój ulubiony punkt programu (nie, nie jedzenie :P) wirtualne zwiedzanie Rzymu czyli historia sztuki <3 moje oczekiwania wypisane na początku rekolekcji chyba w większości się spełniły. Nasz cudowny stół, najgłośniejszy, najbardziej śmieszny i gdzie zawsze brakowało jedzenia, rozwalająca się kładka, którą trochę naprawili, rozgwieżdżone niebo, upały i alergiczny kaszel. Znajomi z zeszłego roku i nowe osoby, jazda stopem i podróże autobusem oraz nieprzespane noce – spałam maksymalnie po 6 godzin, ale było warto, cudowne 16 dni!
 Dużo zwiedzaliśmy przepięknych kościołów, były to głównie bazyliki. Chyba nie wymienię wszystkich miejsc, w których byliśmy, ale najbardziej podobało mi się w Dębnie, ze względu na unikatową architekturę i wystrój kościoła – kościół wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO, cały z drewna, ozdobne polichromie  - bogactwo wzorów, 70 barw, tryptyk z czasów średniowiecza itd. itd…(aż nie chciałam stamtąd wyjść xD). Drugim miejscem, gdzie mi się bardzo podobało, ze względu na wartości architektoniczne była cerkiew w Jaworkach – jest ona teraz kościołem katolickim. Posiada przepiękny, odnowiony ikonostas i bogatą polichromię. Byliśmy również na Słowacji, w sanktuarium, które dla Słowaków jest jak nasza Częstochowa, jednak tam bardziej zachwycił mnie inny kościół – gdzieś między budynkami mieszkalnymi znajduje się cudowny, barokowy kościół. Takiej odmiany baroku to ja jeszcze nie widziałam, pełne bogactwo, coś czego nie da się opisać. Z przeżyć duchowych na pewno w moim sercu pozostaną Wadowice oraz Kalwaria Zebrzydowska – gdzie doznałam łaski od Boga – moja modlitwa została wysłuchana niemal natychmiast… I oczywiście Jamna… i Matka Boża Niezawodnej Nadziei – kiedy zobaczyłam tą ikonę, której historię opisze może innym razem, nie miałam wątpliwości, czemu od zawsze chciałam tu przyjechać, to cudowne miejsce, jak to zostało powiedziane, przesiąka modlitwą. W ołtarzu jest otwór, przez który, można wrzucić swoje intencje – są one omadlane każdego dnia przez obecne tam siostry i ojców Dominikanów i ja swoje też zostawiłam, wierzą w to, że zostaną wysłuchane. Podczas rekolekcji utwierdziłam się w tym, że chcę należeć do DKS-u. Zaskoczeniem było to, że na tym turnusie były 2 osoby, które były ze mną na 1*, to wspaniałe, że mogliśmy dalej razem kroczyć ku Chrystusowi. Miłym akcentem było spotkanie, podczas dnia wspólnoty w Krościenku, oazy redemptorystowskiej z o. Markiem, którego serdecznie pozdrawiam ( nie, nie zaniżyłabym poziomu, gdybym była z Wami :P, jakbyście mieli 3* to bym pojechała). Oglądaliśmy 2 filmy „Droga do nieba” a drugi nie wiem jaki, ale oba piękne. Tańczyliśmy belgijskiego i inne tańce, graliśmy w mafię, tunel oraz paradę oszustów, którą moja grupa wygrała :D. Odbył się także wybór 12 wielkich ludzi Kościoła, do których startował św. Beda, jednak zyskał za mało głosów xD. Atrakcją były krościenkowe lody, których pojawiły się nowe smaki: ciasteczkowe i porzeczkowe ;). Wyjście w góry, trasa lekka, przecież tylko do Czerwonego Klasztoru, tylko ikt nie wspomniał, że powrót górami znaczy powrót podejściem prowadzącym na Trzy Korony, które jest cięższe od podejścia od strony Krościenka, ale jesteśmy wielcy, trasa pokonana w mniej minut niż było to podane i to o wiele, ale o ile nie pamiętam.
Na koniec myślę, że należą się podziękowania, najpierw Bogu, bo przecież jeszcze tydzień przed oazą, nie wiedziałam, czy będę mogła tu być od pierwszego dnia, następnie księdzu moderatorowi Zygmuntowi – niesamowity człowiek, siostrze Magdalenie – animatorce, mojej grupie w składzie: Klaudia, Andrzej, Filip, animatorce Darii za poszerzenie mojej wiedzy z historii sztuki, animatorce Romie – za to, że była z Głogowa :P, Andzi, która wprawdzie była na drugim stopniu, ale musiała mnie czasem wysłuchiwać, za wszystkie rozmowy i podjęte decyzje, Tomaszowi – animatorowi formacji rocznej, bez którego bym tu nie pojechała. Szczególne podziękowania kieruje Marysi, która już po raz drugi wytrzymała ze mną w pokoju przez 16 dni – za nocne (i nie tylko) rozmowy, jedzenie zupek i czajnik xD, zielony lakier do paznokci, suszarkę, za to, że mogłyśmy się jeszcze lepiej poznać, za to, że był to nasz już ostatni wspólnie spędzony tak długi czas, ale myślę, że pomimo tego, że będzie mi brakować Twojego śmiechu, nasza znajomość przetrwa.
 DZIĘKUJĘ! ;*


Aktualnie zwiedzam sobie Bieszczady, wcześniej byłam w Krakowie, ale o tym napiszę innym razem. Pozdrawiam :D




 Matka Boża Niezawodnej Nadziei z Jamnej ;)

piątek, 13 lipca 2012

na początek

Witam, zostałam zmuszona przez onet do założenia nowego bloga, bo zaczęli robić jakieś problemy :/ ale może to i lepiej, nowy etap w życiu, nowy blog...

Piszę teraz do Was jako już studentka, studentka filologii polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego. Miała być Akademia, ale nie wyszło, Bóg miał dla mnie inny plan... ostatnio znów miesza w moim życiu, nie wiem co dalej mnie czeka, sprawy się komplikują, teraz przede mną wakacje, najpierw III* ONŻ Tylmanowej, potem Kraków i  Bieszczady a na zakończenie wakacji KODA w Rokitnie :)
myślę, że będzie to owocny czas przemian i przygotowania się do czegoś nowego...

W ciągu ostatniego roku wiele się w moim życiu działo, nie sposób wszystko opisać, były chwile lepsze i gorsze, jednak zawsze Ktoś u Góry nade mną czuwał i mną kierował, choć nie zawsze tak jak bym tego chciała... Ta świadomość tego, że nie jest się samemu jest piękna, a jeszcze piękniejsze jest to, gdy ma się wokół siebie Wspaniałych Przyjaciół, na których można liczyć. Choć czasem nie potraficie mi pomóc, wystarczy, że mnie wysłuchacie, to dla mnie i tak wiele znaczy. W kolejnych tygodniach czeka mnie wiele zmian, poznawania nowych rzeczy, zawierania nowych znajomości, wchodzenia w inne życie, nie wiem co mnie czeka, ale Alleluja i do przodu :P

Pozdrawiam czytających ;*